sobota, 28 czerwca 2014

PYTANIA I ODPOWIEDZI – nowy cykl na moim blogu – WSTĘP,czyli na początek najczęściej zadawane pytania ogólne i osobiste





Witam serdecznie. Pomysł na tego bloga zrodził się, kiedy przekopywałam pewnego dnia moje notatki, zapiski, zdjęcia i sprawozdania z osobistych wypraw i doświadczeń. Pomyślałam sobie, czemu nie, czemu choćby części tych doświadczeń nie puścić w świat, bo w końcu zgodnie z magiczną zasadą równowagi, jeżeli coś przyjmujemy (także wiedzę) należy w jakiejś części oddać to energiom wszechświata, by otworzyć się na jeszcze więcej dobra. Wkrótce po publikacji pierwszych postów ta wiedza rzeczywiście zaczęła do mnie wracać w postaci wiadomości zwrotnych od Was. Zaowocowało to dużym rozszerzeniem grona znajomych na profilu społecznościowym i dalszą wymianą myśli i poglądów pomiędzy nami. Nie piszecie komentarzy pod postami (jakoś ta forma komunikacji się tu nie przyjęła) za to na Facebooku dostaję w tej chwili po kilka – kilkanaście wiadomości dziennie. Drugie tyle na moją skrzynkę mailową. Bardzo za te maile dziękuję (także za te złośliwe, bo traktuje je jak lustro pokazujące mi nad czym mam jeszcze pracować w swoim życiu i swojej praktyce). Niestety taka ilość zapytań pochłania bardzo wiele mojego czasu i energii, którą powinnam skierować gdzie indziej (zwłaszcza, że dużo pytań się powtarza), a niestety często moja odpowiedź (moim zdaniem bardzo wyczerpująca) powoduje lawinę kolejnych wiadomości i kolejnych, na które jak nie odpowiadam dalej, osoby potrafią się obrażać i być bardzo nieprzyjemne. Następuje taka przemiana – pierwszy mail kochana Blanko, proszę odpowiedz mi … a kolejne w klimacie – jak śmiesz mi dalej nie odpowiadać.
Dlatego czas najwyższy wprowadzić zmiany i uporządkować pytania i odpowiedzi z korzyścią dla wszystkich, bo inni będą mogli teraz również zapoznać się z moim zdaniem na taki czy inny temat.

Od teraz na wszystkie pytania i komentarze będę odpowiadać w sposób zbiorczy w nowym cyklu postów „PYTANIA I ODPOWIEDZI”. Będę czytać i zbierać wszystkie tematy przez tydzień/dwa – w zależności ile ich będzie w danym czasie, ale nie będę odpowiadać na każdy mail indywidualnie. W związku z tym do nowych czytelników mam ogromną prośbę – zanim napiszecie do mnie, przeczytajcie dokładnie moje wpisy, bo być może odpowiedź na Wasze pytania już się tu znajduje.

To po tak długim wstępie zacznę od najczęstszych wiadomości dotyczących ogólnie mojej osoby, czyli pytań osobistych.

1) Pierwsza grupa osób, którym chciałabym odpowiedzieć, to autorzy listów w których jestem osądzana bardzo surowo (tak najdelikatniej to ujmując, żeby nie pomnażać niepotrzebnie negatywnej energii) ja – jako ja, to, o czym piszę i czym się zajmuję, czasem nawet, jak wyglądam. Moi kochani, zdaję sobie sprawę z tego, że żyjemy w świecie, w którym mnogość idei, wierzeń, gustów i przekonań przyprawia o zawrót głowy. Że tam gdzie 2 ludzi tam 3 poglądy. Osobiście szanuję poglądy wszystkich i sama daję sobie prawo do swoich własnych. Najważniejsza informacja jaką pragnę w tym miejscu przekazać Wszystkim, to:
Moje publikacje i wszelkie wypowiedzi wyrażają moje osobiste przekonania, aktualną wiedzę i doświadczenia. Każdy kto chcę się z nimi zapoznać jest mile widzianym gościem, ale robi to z własnej nieprzymuszonej woli. Nie zamierzam dyktować ani nakazywać nikomu, jak ma postępować. Jeżeli znajdują się tu informacje, które kłócą się z Twoim sumieniem lub wiarą, to nie stosuj ich, odrzuć je, a czerp tylko z tego, co wydaje Ci się bezpieczne i odpowiednie dla Twojej drogi rozwoju duchowego.”
To wszystko. Z drugiej strony ja również nie życzę sobie, by ktokolwiek narzucał mi swój światopogląd, zwłaszcza w agresywny sposób. Nie pytam, co te osoby w ogóle robią na moim blogu, skoro jak piszą, samo interesowanie się „takimi rzeczami” jest … grzechem.
Oczywiście będę starała się w kolejnych wpisach choć ogólnie nakreślić moje osobiste postrzeganie pewnych symboli (np. pentagramu, który wzbudził chyba największą aktywność na moim profilu) czy magicznych reguł. Ale dziś pytania osobiste.

2) Tutaj również nie podam konkretnie, kto pyta, bo jest to temat przewijający się wielokrotnie –
- Jak możemy się spotkać? I czy możemy się spotkać? -
Nie, nie jest to możliwe, ponieważ nie prowadzę osobistych spotkań. Kiedyś pracowałam w ten sposób, a nawet organizowałam warsztaty magii runicznej, samouzdrawiania, jogi. Od roku tego nie robię – przekonałam, się że praca w skupieniu, w odpowiednim czasie i miejscu dla danego działania i bez kontaktu bezpośredniego z zainteresowanymi osobami (tylko przy połączeniu na poziomie intuicyjnym) przynosi lepsze efekty. Poza tym tryb życia mi na to nie pozwala - teraz praca własna pochłania mi 80% czasu, a analizy i zabiegi energetyczne dla kogoś … powiedzmy na zamówienie - 20%. Dlatego też nie zdecydowałam się na przedstawienie na tej stronie jakiejkolwiek oferty, bo nie dysponuję terminami. W dodatku jestem w rozjazdach, a być może jeszcze w tym roku kalendarzowym, zamierzam zmienić miejsce zamieszkania i tym samym kraj zamieszkania. To są sprawy bardzo osobiste, a jak już się wyklarują, to wrócę do intensywniejszej pracy i wtedy na pewno pojawią się jakieś formy kontaktu umożliwiające zamówienie moich analiz, rytuałów czy przepowiedni. Ogólnie mówiąc – będzie można zamówić u mnie termin, spotkanie … skorzystać z moich usług. Ale jeszcze nie tego lata.

3) i ostatnie na dziś (i tak się rozpisałam) związane w pewnym stopniu z poprzednim pytaniem. Są to pytania o moje życie osobiste (w pewnym sensie). Jest mi niezręcznie o tym pisać, ale wolę napisać raz a nie za każdym razem się tłumaczyć. Jako kobieta bardzo doceniam uznanie płci przeciwnej, i jako kobietę komplementy mnie cieszą, ale jestem w szczęśliwym związku z moim partnerem, ukochanym mężem, bardzo magicznym człowiekiem, nawiasem mówiąc, który jeszcze kiedyś uwolni mam nadzieję swoją moc. Bo na razie pracuje mocno nad osobistym rozwojem. Tak więc nie jestem zainteresowana znajomościami internetowymi, czy nawet osobistymi o zabarwieniu damsko – męskim i tyle na ten temat, bo i tak jest dla mnie krepujący.

Więcej do mojego osobistego życia nie będę nawiązywać. W kolejnym poście już będą tematy tylko ezoteryczne, tematy z Waszych listów i komentarzy. Zapraszam serdecznie.


Blanka


sobota, 21 czerwca 2014

Moc błogosławieństw





















NOC KUPAŁY


ciepłym dotykiem budzisz mnie
jak wiosna
ziemię skutą lodem
od tysiącleci w głębokim śnie
czekam zaklęta

czy ktoś pamięta?
jak kiedyś piękna byłam i młoda?

Nagle wśród nocy
poświata luny
wolno rozdziera mroku całuny
i całą w blasku rzucam się w taniec
w chłodnych fioletach
w kupalnym brzasku
w poświacie łuny
wśród drzew
bogiń pląsanie i śpiew

zaklinam księżyc
co srebrem się mieni

tej nocy nim świt jasny wstanie
nim zimna rosa dotknie mych nóg
ty będziesz młody jak młody bóg
ja piękna będę jak dawniej

Dużo światła i miłości - Blanka








Litha - Noc Kupały 2014





Witam witam ponownie bardzo cieplutko. Tym razem szybko wracam z nowym wpisem, ale też i okazja jest wyjątkowa. Dziś w nocy z 21 na 22 czerwca świętujemy czas letniego przesilenia. Ja jestem już po przygotowaniach do obchodów, za chwilę biegnę szukać kwiatu paproci, puszczać wianki, skakać nago przez ogień ...... ha ha ha rozpędziłam się. Ale wszystkim dziś życzę tak udanej nocy, i radosnego świętowania. Uwaga: dziś podobno wszelkie swawole są surowo ..... wskazane :) 

O samym  święcie Litha można by pisać wiele, i wiele już napisano, więc wrzucam wam na koniec zbiór treści wyszukanych w necie. Te informacje znajdziecie na wielu stronach, nie są mojego autorstwa, ale warto poczytać. 

*********

Litha czyli nasza słowiańska ...


Noc Kupały, zwana też Nocą Kupalną, Kupalnocką lub Nocą Świętojańską czy też potocznie Sobótką lub Sobótkami – słowiańskie święto związane z letnim przesileniem Słońca, obchodzone w najkrótszą noc w roku, czyli najczęściej (nie uwzględniając roku przestępnego) z 21 na 22 czerwca (późniejsza wigilia św. Jana obchodzona jest z 23 na 24 czerwca).

Ta najkrótsza w roku noc, to noc ognia i wody, noc zespolenia sił męskich i żeńskich.

Święto ognia, wody, słońca i księżyca, urodzaju, płodności, radości i miłości - obchodzone na obszarach zamieszkiwanych przez ludy słowiańskie, bałtyjskie, germańskie i celtyckie a także przez część narodów wywodzących się z ludów ugrofinskich np. Finów (w Finlandii noc świętojańska jest jednym z najważniejszych świąt w kalendarzu) i Estończyków. Noc świętojańska - Līgo na Łotwie jest świętem państwowym, a po odzyskaniu niepodległości 23 i 24 czerwca stały się dniami wolnymi od pracy. Również w Republice Litewskiej dzień 24 czerwca jest od 2005 roku wolny od pracy.

Obecnie jako rodzime święto zakochanych Noc Kupały stanowi propozycję alternatywną dla zachodnich Walentynek.

Słowo "kupała" wbrew powszechnie głoszonym opiniom najprawdopodobniej nie ma nic wspólnego z rosyjską formą słowa "kąpiel". Tłumaczenie takie zostało wymyślone przez świat chrześcijański nie wcześniej niż w X-XI stuleciu - Kościół nie mogąc wykorzenić z obyczajowości ludowej corocznych obchodów "pogańskiej" Sobótki podjął próbę zasymilowania święta z obrzędowością chrześcijańską. Nadano Kupalnocce patrona Jana Chrzciciela, i zaczęto nawet zwać go Kupałą, z racji tego, że stosował chrzest w formie rytualnej kąpieli (w obrządku wschodnim). W wyniku chrystianizacji próbowano także przenieść obchody Nocy Kupalnej na okres majowych Zielonych Świątek, a następnie bliżej ich pierwotnego terminu, na specjalnie w tym celu ustanowioną 23 czerwca wigilię św. Jana.

Jednak wyraz "kupała" pochodzi najpewniej z indoeuropejskiego pierwiastka "kump", oznaczającego grupę, gromadę, zbiorowość, z którego wywodzą się słowa takie jak kupa, skupić, kupić (w sensie "gromadzić"). Istnieje również pogląd, iż nazwa święta to po prostu imię rzekomego słowiańskiego bóstwa, patrona miłości i płodności – Kupały.

Jeśli natomiast chodzi o słowo "sobótka", późniejsze określenie Kupalnocki, to prawdopodobnie stworzone zostało przez Kościół i co od zarania miało wydźwięk pejoratywny; znaczyło tyle, co "mały sabat". Z nazwą tą wiąże się również pewna legenda, mówiąca o tym, jakoby Sobótka była uroczystością ku czci pięknej dziewczyny o tym właśnie imieniu. Sobótka w bliżej nieokreślonym czasie zamieszkiwała ponoć bliżej nieokreśloną wioskę. Narzeczony jej, Sieciech, powróciwszy z wojny miał swą wybrankę pojąć za żonę, jednak wioska ich została nagle zaatakowana przez hordy wroga. Podczas odpierania ataku Sobótka zginęła, trafiona w samo serce. A działo się to wszystko w noc letniego przesilenia). Inna koncepcja pochodzenia tej nazwy związana jest z sobotnimi uroczystościami obchodów jako, że sobota prawdopodobnie była dawniej dniem świętym u Słowian.

Informacje na temat obchodów Sobótki są dosyć skąpe, z racji tego, że Kościół próbował te obchody początkowo zwalczać (zarówno własnymi środkami, jak i za pośrednictwem zakazów i kar ogłaszanych przez władców świeckich), później zmieniać - nadając im sens, wyraz i symbolikę chrześcijańską. W wyniku tych działań obchody Kupalnocki stopniowo zaczęły zanikać, ulegały zapomnieniu bądź zniekształceniu już w okresie XII - XV wieku, by w drugiej połowie XVI stulecia znów "odżyć", wraz z nadejściem epoki głoszącej powrót człowieka do natury, do tego co dawne i pierwotne. Znalazło to zresztą odzwierciedlenie w literaturze tamtego okresu (vide: "Pieśń Świętojańska o Sobótce" autorstwa Jana Kochanowskiego).

Wiadomo na pewno, że Kupalnocka poświęcona jest przede wszystkim żywiołom wody i ognia, mającym oczyszczającą moc. To również święto miłości, płodności, słońca i księżyca. Na Litwie istnieje pieśń, opowiadająca jak to pierwszej wiosny po stworzeniu świata, Księżyc ożenił się ze Słońcem. Kiedy jednak Słońce po nieprzespanej nocy poślubnej wstało i wzniosło się ponad horyzont, Księżyc je opuścił i zdradził z Jutrzenką. Od tamtej pory oba ciała niebieskie są wrogami, którzy nieustannie ze sobą walczą i rywalizują - najbardziej podczas letniego przesilenia, kiedy noc jest najkrótsza, a dzień najdłuższy.

Paweł Jasienica podał że ostatni zarejestrowany przypadek prawdziwie pogańskiego świętowania Kupały miał miejsce w 1937 r. na Opolszczyźnie. Współcześnie, na fali zainteresowania ludowością i ładunkiem kulturowym narodów, obchody związane z letnim przesileniem zyskują na popularności wśród społeczeństw europejskich. W swym najściślej pierwotnym znaczeniu zaś, święto to jest nadal obchodzone przez wielu neopogan: rodzimowiercy słowiańscy nawiązują jak najściślej do słowiańskiej tradycji tego święta, podczas gdy np. wikanie w obchodach święta przesilenia letniego bazują na różnych tradycjach, głównie brytyjskich.

Kupalnockę wszędzie, nie tylko wśród ludów słowiańskich, obchodzono podobnie. W Czechach, tak jak w Polsce, skakano przez ogniska, co miało oczyszczać oraz chronić przed wszelakim złem i nieszczęściem. Zasuszone wianki z bylicy zakładano na rogi bydłu, by ustrzec je przed chorobami i urokami czarownic. Serbowie od dogasających o świcie ognisk zapalali pochodnie i obchodzili z nimi zagrody i domostwa, co chronić miało przed złymi duchami. W Skandynawii palono ogniska na rozstajnych drogach albo nad brzegami jezior, bo wierzono, że woda, w której koniecznie należało się zanurzyć, miała podówczas właściwości lecznicze. Święto to pod nazwą Līgo (23 czerwca) i Jāņi (24 czerwca) jest np. nieprzerwanie obchodzone i nadal bardzo popularne na Łotwie gdzie ma charakter święta państwowego. Na Litwie miejscowe Rasos, cieszy się nieco mniejszą popularnością.

Swoistym fenomenem w dzisiejszych czasach są coraz częściej organizowane w różnych miastach Polski obchody nawiązujące do owych dawnych, rodzimych tradycji. Do najbardziej spektakularnych zaliczyć tu można widowisko na wałach wiślanych pod Wawelem, czyli tzw. Krakowskie "Wianki".


Zwyczaje i obrzędowość

Przeprowadzane w jej trakcie zwyczaje i obrzędy słowiańskie miały zapewnić świętującym zdrowie i urodzaj. W czasie tej magicznej nocy rozpalano ogniska, w których palono zioła. W trakcie radosnych zabaw odbywały się różnego rodzaju wróżby i tańce. Dziewczęta puszczały w nurty rzek wianki z zapalonymi świecami. Jeśli wianek został wyłowiony przez kawalera oznaczało to jej szybkie zamążpójście. Jeśli płynął dziewczyna wyjdzie za mąż, ale nie prędko. Jeśli zaś płonął, utonął lub zaplątał się w sitowiu prawdopodobnie zostanie ona starą panną. Prawdopodobnie pozostałości dawnych wiosennych obrzędów magicznych kończących zaklinanie "dobrego początku", nawiązujących do obrzędowości zadusznej i nadchodzącego urodzaju. Kupałą lub Sobótkami nazywano również ogniska palone podczas tych obrzędów. Na Mazowszu i Podlasiu obrzędy sobótkowe były zwane kupalnocką, na pograniczu polsko-ukraińskim - Kupałą, zaś w zachodniej i środkowej Polsce - Sobótką. Nazwa zwyczaju odnosi się także błędnie do rzekomego słowiańskiego bóstwa płodności Kupały.

W niektórych regionach wierzono, że od przesilenia wiosennego do letniego nie można kąpać się za dnia w rzekach, strumieniach czy jeziorach; natomiast kąpiel po zmroku lub przed wschodem słońca leczyła rozmaite dolegliwości, jako że woda była podówczas uzdrawiającym żywiołem należącym do księżyca.

Ognie sobótkowe

Obchody Kupalnocki rozpoczynały się od rytualnego skrzesania ognia z drewna jesionu i brzozy (w niektórych źródłach mowa jest tylko o drewnie dębowym), po uprzednim wygaszeniu wszelkich palenisk w całej wsi. W obranym miejscu wbijano w ziemię brzozowy kołek, po czym zakładano nań jesionową piastę, koło ze szprychami owiniętymi smoloną słomą. Następnie obracano koło tak szybko, że w wyniku tarcia zaczynało się ono palić. Wtedy je zdejmowano i płonące toczono do przygotowanych nieopodal stosów, dzięki czemu szybko zajmowały się ogniem. Szeregi stosów układanych zazwyczaj na wzgórzach płonęły owej nocy niemalże w całej Europie.

Skakanie przez ogniska i tańce wokół nich miały oczyszczać, chronić przed złymi mocami i chorobą, a palenie na stosach ofiar, składanych z drobnej zwierzyny i ptactwa oraz magicznych ziół, zapewniało urodzaj tudzież płodność zwierząt i ludzi.

Według niektórych przekazów, w Rosji przez ogień skakały pary niosące na ramionach figurkę Kupały (przedstawiającą raczej już wówczas znanego pod tym przydomkiem Jana Chrzciciela, niż domniemane bóstwo miłości). Jeśli w trakcie tego zabiegu figurka wpadła do ognia, młodym wróżono rychły koniec miłości.

W Grecji przy okazji skoków najpierw dziewczęta, a później chłopcy ogłaszali, że zostawiają za sobą wszystkie swoje grzechy. W noc przesilenia letniego ogniska płonęły również na ziemiach północnej Afryki, zamieszkiwanej przez ludy muzułmańskie






Wianki

Noc sobótkowa była również nocą łączenia się w pary. Niegdyś kojarzenie małżeństw należało do głowy rodu oraz starszyzny rodu i "wynajmowanych" przezeń zawodowych swatów. Ale dla dziewcząt, które nie były jeszcze nikomu narzeczone i pragnęły uniknąć zwyczajowej formy dobierania partnerów, noc Kupały była wielką szansą na zdobycie ukochanego. Młode niewiasty plotły wianki z kwiatów i magicznych ziół, wpinały w nie płonące łuczywo i w zbiorowej ceremonii ze śpiewem i tańcem powierzały wianki falom rzek i strumieni. Trochę poniżej czekali już chłopcy, którzy - czy to w tajemnym porozumieniu z dziewczętami, czy też liczący po prostu na łut szczęścia - próbowali wyłapywać wianki. Każdy, któremu się to udało, wracał do świętującej gromady, by zidentyfikować właścicielkę wyłowionej zdobyczy. W ten sposób dobrani młodzi mogli kojarzyć się w pary bez obrazy obyczaju, nie narażając się na złośliwe komentarze czy drwiny. Owej nocy przyzwalano im nawet na wspólne oddalenie się od zbiorowiska i samotny spacer po lesie.

Przy okazji rzeczonego spaceru młode dziewczęta i młodzi chłopcy poszukiwali na mokradłach kwiatu paproci, wróżącego pomyślny los. O świcie powracali do wciąż płonących ognisk, by przepasawszy się bylicą, trzymając się za dłonie, przeskoczyć przez płomienie. Skok ów kończył obrządek przechodzenia przez wodę i ogień, i w tym jednym dniu w roku swojego czasu stanowił podobnie rytuał zawarcia małżeństwa.



Poszukiwanie Kwiatu Paproci w Noc Kupały

Legendy o kwiecie paproci, zwanym też "Perunowym Kwiatem" (napięcie w przyrodzie podczas burz miało sprzyjać kwitnieniu tej rośliny) znane są z przeróżnych podań i gdzieniegdzie przetrwały do dziś. Opowiadają o wielu ludziach którzy błądzili po lasach i mokradłach próbując odnaleźć magiczny, obdarzający bogactwem, siłą i mądrością, widzialny tylko przez okamgnienie kwiat paproci. W podaniach czeskich i niemieckich znalazca kwiatu paproci powinien szukać skarbów w ciemnym borze. We francuskich - na najwyższym w okolicy wzgórzu, do którego ma dobiec przyświecając sobie ognistym kwiatem jak pochodnią. W legendach rosyjskich natomiast po zerwaniu gorejącego kwiatu należy wyrzucić go jak najwyżej w powietrze i szukać skarbu tam, gdzie spadnie. A zdobycie rośliny nie było łatwe - strzegły jej widzialne i niewidzialne straszydła, czyniące straszliwy łoskot, gdy tylko ktoś próbował się do perunowego kwiatu zbliżyć.

Wróżby

Poza skakaniem przez ogień i szukaniem kwiatu paproci w noc Kupały odprawiano również rozmaite wróżby, bardzo często związane z miłością, które miały pomóc poznać przyszłość. Wróżono ze zrywanych w całkowitym milczeniu kwiatów polnych i z wody w studniach (opis rzeczonych dwóch wróżb znajduje się nawet w jednej z bajek dla dzieci o Muminkach autorstwa Tove Jansson), wróżono z rumianku i kwiatów dzikiego bzu, z cząbru, ze szczypiorku, z siedmioletniego krzewu kocierpki, z bylicy i z innych roślin oraz znaków. Powszechnie wierzono też, iż osoby biorące czynny udział w sobótkowych uroczystościach przez cały rok będą żyły w szczęściu i dostatku. Źródło: Wikipedia.





Ciekawostki na temat Nocy Kupaly:


Kiedy (pod naciskiem kościoła - przyp.) pierwotny sens Kupały zacierał się w ludzkiej świadomości, zaczęto sens sobótkowych ogni tłumaczyć inaczej: że oto w tę noc szczególnie aktywne są wiedźmy, strzygi, czarty i inne służki i słudzy zła. Są aktywne właśnie dlatego, że w ramach ogólnego pomieszania żywiołów siły ciemności i chaosu wnikają w uporządkowany "dzienny" świat ludzi. I dlatego, by je trzymać na bezpieczną odległość od ludzkich siedzib, trzeba palić wielkie ognie. Widywano w tę noc latających pod niebem czarowników, a chaty zabezpieczano ostrymi narzędziami postawionymi na sztorc - wiadomo, czarownice ich nie lubią. Kto zaś nie przyszedł na sobótkowe tańce, ten był poważnie podejrzany, że sam jest wiedźmą lub "wiedźminem" i lata gdzieś na szkodę przyzwoitym ludziom. Zauważmy, że podobnie demonizowane zostało zachodnioeuropejskie święto ognia, Beltaine, a raczej jego wigilia - noc po dniu św. Walbergi-Walpurgii, a także, w angielsko-amerykanskiej tradycji, wigilia Wszystkich Świętych czyli Halloween. Mechanizm był w każdym przypadku podobny: święta, podczas których pierwotnie stapiały się - chwilowo - światy ludzi i duchów, stawały się z czasem nocami złych mocy, porą inwazji demonów. (...)

Sobótka-Kupalnocka miała swoje odmiany w całej Słowiańszczyźnie. W Rosji ten święty dzień zaczynano od kąpieli w łaźni, po czym przez wsie szły korowody z pieśniami, na brzegami rzek nie tylko palono ognie, ale i ucztowano. W Bułgarii kąpano się w rzekach przed wschodem Słońca - obyczaj bardzo podobny do wczesnochrześcijańskich rytuałów nocnego chrztu przez zanurzenie w wodzie z głową i nago. Świętowali nie tylko ludzie - cieszyć się miało także Słońce! Wypatrywano tego dnia wschodu Słońca, bo wtedy Słonce miało skakać po niebie z radości. Kto to zobaczył, szczęście go spotykało. U wschodnich Słowian palono słomianego bałwana, zwanego także "Kupała" lub "Kupało", i jeszcze płonącego topiono w wodzie. Na Polesiu, ale i w Małopolsce w środku świętojańskiego ogniska wznoszono słup obłożony słomą - wyraźny znak, iż ogień ten symbolizował zarazem oś świata. Pola objeżdżano konno z pochodniami zapalonymi od sobótkowych ogni. Przez ogniska przepędzano bydło. Dziewczęta strojono gałęziami, po czym wyglądające jak chodzące drzewko, wrzucano do wody. Wszędzie skakano przez ogień, a niekiedy chodzono po nim boso. Moc ognia wzmacniała "ognista", aromatyczna roślina - bylica (...)

Wzmocnieniu mocy służył też napitek: piwo z dodatkami psychoaktywnych roślin, jak chmiel lub lulek. Wszystkie te czynności miały na celu "unurzanie się" w ożywczej, uzdrawiającej mocy ognia i wody - łączących się wtedy żywiołów..Źródło: artykuł Wojciech Jóźwiak "Kupała".


Świętojańska noc wróżb i czarów

Noc świętojańska (...) jest czarowna i niezwykła. Wtedy to zakwita kwiat paproci, dzieją się czary i cuda, spełniają się prawie wszystkie marzenia miłosne. To noc magicznych rytuałów, czarów,
łączenia się ludzi w pary. Ta noc nasycona jest rozkoszą i westchnieniami spragnionych miłości serc.

Karty tego dnia układają się niezwykle, trafnie przepowiadając przyszłość. Prawie wszystkie wróżby dobrze się spełniają, niosąc nadzieję i ukojenie na przyszłość.

I jeśli ktoś kwiatu paproci szukać nie chce, wiedząc, ze paproć owa swój złocisty przylistek zazdrośnie przed okiem przybysza strzeże, to powróżyć sobie może inaczej.

Dziewczęta powinny na noc świętojańską upleść wianek z ziół miłosnych. Zioła te to lubczyk, rumianek, mięta, mirt, tymianek lub bylica, która jest panaceum chyba na wszystko. Wianek koniecznie musi być przyozdobiony białymi wstążkami. Im więcej bieli, tym lepiej, w końcu ten kolor to symbol niewinności, zapowiada te aktywność i ruchliwość życiowa. W środek wianka należy wstawić cztery białe świece, zapalić je i wianek na wodę puścić. Pamiętajcie o wyidealizowaniu wymarzonego chłopca. Jeśli wianek szczęśliwie popłynie w dal, to w niedługim czasie spotkacie tego jedynego. Natomiast jeśli wianek zaplącze się w szuwarach lub wywróci albo wpadnie w wir wody, to trudno, będziecie musiały poczekać.
Niemniej jednak zawsze trzeba mieć nadzieję, ze marzenia i tak w końcu się spełnią.

Jeśli dziewczęta lub kobiety mają kłopoty w miłości , to powinny wianek z ziół miłosnych upleść i suto ozdobić go czerwonymi wstążkami. Czerwień ma moc odczyniania i odganiania uroków oraz wszelakiego zła. Trzeba zapalić cztery świeczki w kolorze czerwonym i położyć wianek na wodę, prosząc go, aby nasze smutki i niepowodzenia ze sobą zabrał. I podobnie jak poprzednio, jeśli wianek szczęśliwie odpłynie, to i smutki odpłyną od nas na zawsze. Ukochany wróci i dobrze to wróżyć będzie miłości. (...) Lecz jeśli wianek uparcie odpłynąć nie chce i utknie gdzieś niedaleko, to niestety trzeba będzie poczekać zanim sprawy miłosne ułożą się po naszej myśli.

Dobrze tez owej nocy po rosie boso pochodzić, umyć całe ciało lub chociażby twarz i ręce. To rokuje powodzenie u płci przeciwnej i to na cały rok, do następnej sobótki. Gdy do rzeki daleko i strumienia w
pobliżu nie ma, to upleciony wianek z czerwoną świeczką w środku wstawcie do miski z wodą i patrzcie, w którą stronę się kręci i jakim płomieniem pali się świeczka. Jeśli wianek kręci się zgodnie ze
wskazówkami zegara, a świeca pali się jasnym płomieniem, to dobrze wróży miłosnym marzeniom i dziewczyna wnet zdobędzie ukochanego. W przeciwnym razie będzie musiała poczekać.

W przypadku braku dużego zbiornika wodnego, można wykorzystać drzewa w parku lub w lesie. Należy stanąć tyłem do drzew i upleciony wianek z białymi kokardami rzucić za siebie. Jeśli zawiesi się na gałęzi za pierwszym razem, dziewczyna liczyć może na poznanie dobrego kawalera. Jeśli próba nie powiedzie się, należy rzucać do skutku. Ile podejść, tyle lat czekać będzie panna na swojego wymarzonego i wyśnionego.

W wigilię sobótkowej nocy możemy nazbierać różnych liści z drzew i krzewów, każdy z nich reprezentować ma określoną osobę. O zmroku rozkładamy je na parapecie i wczesnym rakiem sprawdzamy, w jakim stanie znajdują się poszczególne liście. Te, które zwiędły i zbladły, sugerują, ze osoba, którą reprezentują, długo w naszym życiu nie zagości. Tę wróżbę mona przeprowadzać, używając także kwiatów lub ziół, sprawdza się ona tylko w noc świętojańską. Zatem jeśli przegapicie lub zapomnicie o tak świetnej okazji do samodzielnego wróżenia, to trzeba będzie poczekać cały rok.


*********

czwartek, 19 czerwca 2014

RUNA RAIDO cz.II - WYZNACZA RYTM





Witam Was serdecznie. Tym razem przybywam razem z runą Raido, piątą z kolei runą w futharku starszym. Symbol ten (skądinąd dość znajomo dla nas wyglądający, bo na pierwszy rzut oka kojarzący się z wielka literą R naszego alfabetu) oznacza w tłumaczeniu – koło i ruch, także dawniej jazdę konno, a co za tym idzie – także sytuację, w której przemieszczamy się z jednego punktu do innego. Dlatego też, kiedy poprzednim razem pisałam o Raido (odsyłam do tego postu, jeżeli go nie czytaliście) pozwoliłam sobie skupić się na magicznych sposobach ochrony naszego życia i mienia właśnie podczas podroży.
Dziś chciałabym poświecić trochę czasu innym aspektom tej runy. Tak się składa, że wciąż będę te moje opowieści snuć dookoła tego kluczowego znaczenia.

Tak więc ENERGETYKA Raido określa wszystko, co powoduje lub zawiera w sobie ruch, a także rytm i pewną cykliczność czyli koło. Na poziomie fizycznym są to podróże i wszystko, co się nimi wiąże. Określa też podróż, jako okoliczności zdarzeń prognozowanych przez inne runy w rozkładzie. Tak więc są to wszelkie zdarzenia w podroży, osoby poznane w drodze lub środkach lokomocji (uwaga: także komunikacja masowa, czyli internet – znajomości, flirty, a także szukanie informacji tą drogą). Ogólnie w każdym przypadku otwiera ona przed nami szerokie możliwości, bo ruch, to jednocześnie rozwój i ekspansja – przeciwieństwo stagnacji. Sukces podróży niejednokrotnie zależy od tego na ile precyzyjnie określimy jej cel.

W znaczeniu duchowym ta zależność tłumaczy się w ten sposób, że tylko podążając za głosem swojego serca możesz mieć pewność, że osiągniesz cel. W żadnym wypadku nie można działać wbrew sobie, bo wypadniemy z torów i może już nie być łatwo wrócić na właściwą drogę. Tylko podążając za głosem serca możemy być szczęśliwi. Bóg wspiera ludzi, którzy działają z pasją, więc rób to co kochasz, a staniesz się mistrzem w swojej dziedzinie. Postępuj zgodnie ze swoim rytmem, wsłuchaj się w swój oddech, w bicie własnego serca – one wyznaczają rytm twojego życia. Postaraj się zharmonizować ten rytm z rytmem wszechświata. Nasza planeta też istnieje i działa zgodnie z pewnym rytmem. Mamy noc i dzień, pory roku, cykle księżycowe. Naucz się czerpać i korzystać z tej wiedzy najlepiej jak potrafisz.  



sobota, 10 maja 2014

BHP pracy z Runami





Każdy o tym mówi, nie każdy niestety się do tego stosuje. BHP pracy z Tarotem, BHP pracy z wahadłem, pracy z Runami, co to właściwie znaczy? Należy pamiętać, że Runy, to znaki energetyczne. Tutaj zdania mogą być podzielone, ale ja osobiście uważam i czuję, że znacznie bardziej energetyczne i magiczne niż jakiekolwiek inne narzędzia dywinacyjne. Ktokolwiek czytał kiedyś jakiekolwiek opracowanie na temat Run, zetknął się też z pewnością z informacją, że podczas pracy jedne z nich dostarczają nam energii, a inne przeciwnie – pobierają ją z naszej aury. Jeżeli pracujemy z całym futharkiem, to działania te się wzajemnie uzupełniają, ale jednak jest to wciąż praca – jak to się mawia - „na energiach”, na naszych emocjach, co powoduje szybsze zmęczenie i większe wyczerpanie energetyczne niż np. praca biurowa. 1 godzina pracy ezoterycznej porównywana jest do 4 godzin pracy biurowej (skoro już jesteśmy przy tym przykładzie).
Co to może dla nas oznaczać?

Nadmierne wydatkowanie własnej energii życiowej, bez jej systematycznego uzupełniania, może prowadzić do zmęczenia, a nawet przemęczenia, spadku wydajności, zaburzeń snu, problemów zdrowotnych, ze schorzeniami na tle nerwowym i psychicznym włącznie. Dlatego tak bardzo ważne jest zachowanie pewnej higieny pracy. To nie jest tylko dodatkowy rozdział w książce, czy dodatkowy temat seminarium, jest to konieczność, która może uczynić z was dobrych Runistów, dobrych ezoteryków lub wypalonych, pogrążonych w depresji ludzi, którzy potem piszą na forach „Ezoteryka zniszczyła mi życie” „Klątwa ezoteryki” „Szatańskie ….. dzieło” itd. itd. Prawda jest taka, że to nie ezoteryka im to zrobiła, a oni sami. Oni sami poprzez nieregulowany czas pracy, brak wypoczynku, brak regeneracji, branie na swoją psychikę wszystkich problemów tego świata. Pojawia się nawet taka złuda misji, którą musimy wypełnić wobec świata i ludzi i tak siedzimy, wahadełkujemy, medytujemy, wysyłamy energię (nawet jak nikt nas o to nie prosi). Tak nie można, a często taki zapał początkującego przeradza się w tworzenie takiej własnej misji, nadmierna praca, odejście od rodziny a w efekcie problemy psychiczne i pewne społeczne wyobcowanie. Niestety znam osoby, które poznały medytację, anioły, rozwój duchowy ….. 5 miesięcy temu i nie potrafią normalnie rozmawiać ze znajomymi, próbują wszystkich na siłę oświecić i uświadamiać. To taka mała przestroga, bo umiar przychodzi z czasem i wraz z doświadczeniem, ale teraz do rzeczy.

Bezpieczeństwo i higiena Pracy z Runami (ogólnie z ezoteryką), to po pierwsze
  1. Zachowanie równowagi pomiędzy pracą/nauką, a wypoczynkiem. To jest bardzo trudne na początku, bo najlepiej to by się nawet spało z tą książką, czy wahadłem. Moja zasada jest taka: 2 razy dziennie po 3 godziny, z przynajmniej godzinną przerwą na regenerację, podczas której jem posiłek z rodziną i staram się wyjść na świeże powietrze. Dodatkowo, odkąd prowadzę bloga, to wieczorem przez godzinkę czytam i odpisuje na maile. Nie pracuje po nocach, z wyjątkiem przeprowadzania szczególnych rytuałów. I zawsze, ale to zawsze – rodzina jest na pierwszym miejscu. Mój czas wolny jest święty, bo jest to także ich czas ze mną. Każdy musi to zrozumieć. Ja tez się tego nauczyłam z czasem. Można. Jak ktoś się na ciebie obrazi, bo nie dostał odpowiedzi na maila czy komentarz …. to znaczy że on ma problem, nie ty.
  2. Odżywianie – czyli paliwo, na jakim jedziemy. Nie wlejesz, nie pojedziesz. Niby proste, a jest w tym pewien klucz. Wyrózniamy żywność tzw. wysokowibracyjną i niskowibracyjną. To czym się odżywiamy bardzo wpływa na nasze siły życiowe, na poziom energii i stan aury. Żywność wysokowibracyjna podnosi nasze frekwencje, daje siłę i zdrowie, zaś niskowibracyjna przeciwnie, zabiera energię, obniża wibracje duszy i otwiera nas nawet na ataki energetyczne – poprzez osłabienie i obniżenie jakości naszej energetyki. Wysokowibracyjne są przede wszystkim dobre, ekologiczne warzywa, owoce i inne rośliny, spożywane w stanie świeżym, nieprzetworzone, bez sztucznych dodatków. Niskie frekwencje ma żywność wysoko przetworzona, chemiczna, naładowana antybiotykami, pestycydami, fast food, dania z mikrofali. Najbardziej zaniża nasze wibracje spożywanie mięsa, które zawiera dużo energii strachu, bólu, śmierci, niszczenia srodowiska naturalnego, okrucieństwa, nie wspominając o tej całej chemii, antybiotykach, sterydach etc. Jeżeli o mnie chodzi, jestem weganką i nie wyobrażam sobie, bym mogła zjeść zabite wcześniej stworzenie i zaraz po tym usiąść do medytacji czy rytuału. To tak jak dać komuś w mordę i iść do komunii. Obłuda. Ale oczywiście jest to moje osobiste zdanie, każdy ma prawo do swojej drogi. Ktoś się może za mną nie zgadzać i ma do tego prawo.
  3. OCHRONA ENERGETYCZNA I REGENERACJA. Te dwie rzeczy najczęściej robimy jednocześnie, tzn podczas jednego rytuału, jednego zabiegu i są tak samo ważne. Wiele początkujących osób będzie miało z tym problemy, ale nie ma co panikować. Oczywiście nie będę tu pisać o ekstremalnych przypadkach, kiedy mag lub czarownica staje się obiektem silnego ataku energetycznego lub opetania, to zdarza się w bardzo wyjątkowych sytuacjach i wtedy i tak najczęściej potrzebna jest pomoc osoby z dużym doświadczeniem i fachowej by się tego pozbyć. Mówimy o prostej ochronie naszego pola energetycznego, bo wszystko co robimy, zostawia w nim jakiś ślad. W pewnym stopniu nasza aura potrafi regenerować się sama, dlatego tez tak potrzebny jest czas na odpoczynek i równowaga o której pisałam wcześniej. Naszym największym sprzymierzeńcem jest natura – ziemia, drzewa, woda, powietrze, ogień – wszystkie żywioły. A także nasza wiara. Wiara w siły nadprzyrodzone, w Boga, anioły, duchy opiekuńcze.
    - Ziemia – tak jak pochłania energie elektryczną, tak samo ściągnie z nas, wchłonie i uziemi wszelkie zabrudzenia pola energetycznego, jak tylko pozwolimy sobie na bezpośredni kontakt z nią – wystarczy wyjść boso na trawę, jeżeli pogoda na to pozwala. Zimą oczywiście wychodzimy w butach, ale i tak można dotykać ziemi rękami, lub nawet mentalnie (mocą umysłu i woli) prosić żywioł ziemi o oczyszczenie i zabranie od nas energetycznych blokad. Własnymi słowami. Zawczasu można przygotować sobie taki woreczek z ziemią zebraną w miejscu mocy lub innym pozytywnym miejscu, by za jej pośrednictwem oczyszczać Runy, wahadła, talizmany etc.
    - Drzewa – mój ukochany sposób – przytulenie się do drzew. Pora roku nie ma tu nic do rzeczy. Zawsze działa cuda, nawet w najtrudniejszych momentach. Tak samo – dobrze jest prosić duchy opiekuńcze i duchy drzew i oczyszczenie i ochronę.
    - Woda – przebywanie nad płynąca rzeką, zanurzenie stóp w jeziorze, morzu. Woda zmywa i spłukuje brud, nie tylko fizyczny. Jest to bardzo popularny sposób oczyszczania wśród ezoteryków. W domu wystarczy wziąć kąpiel z dodatkiem soli (Ziemia), lub długi prysznic, wyrażając jednocześnie życzenie (polecenie mentalne) by woda zmyła z nas to co niepotrzebne i oczyściła wszystkie poziomy naszego pola energetycznego. Jeżeli nie ma takiej możliwości, a posługujecie się pewnie wizualizacją, można przeprowadzić rytuał w którym wyobrażamy sobie siebie pod wodospadem, który zmywa z nas stres, blokady i podłączenia energetyczne, usuwa zmęczenie. Oczyszcza i odświeża.
    - Ogień – palenie świec oczyszcza doskonale nie tylko nas samych ale tez pomieszczenie, w którym śpimy, pracujemy. Dobrym sposobem jest okrążanie sylwetki oczyszczanej osoby zapaloną świecą (od stóp do głów) z poleceniem mentalnym, by płomień świecy wypalił i unicestwił wszelkie energetyczne złogi z jej aury. Takie polecenie można tez wydać siedząc i trzymając dłonie nad świecą (tak, aby się nie poparzyć oczywiście)
    - Powietrze – dym kadzideł – takie samo działanie jak ogień

Po każdym rytuale oczyszczającym z wybranym żywiołem, zawsze na końcu wyrażamy życzenie by dany żywioł, siły natury oraz anioły i duchy opiekuńcze otoczyły nas swoją ochroną. Dodatkowo przed każdą pracą z Runami, w krótkiej medytacji prosimy o taka ochronę. Można wizualizować sobie ochronny płaszcz, suknię lub kokon utkany ze złotych promieni, który nakładamy na siebie i odtąd jesteśmy odgrodzeni od wszystkiego, co może nam w danej chwili zaszkodzić. Na planie fizycznym (nie każdy musi radzić sobie z wizualizacją) można i dobrze jest mieć taki specjalny strój tylko do prac magicznych. Tak jak gwiazda ma swoje stroje sceniczne, których nie nosi na co dzień, tak magowie mieli swoje stroje rytualne, najlepiej białe lub w kolorze opiekuńczego żywiołu. Zawsze powinien być to strój uroczysty, ładny (taka jest prozaiczna prawda – za ładnym idzie dobra energia, za brzydkim zła, to bardzo działa też w feng shui), zawsze najlepiej z naturalnych materiałów, nie ze skóry (ze względów o których pisałam wcześniej – chyba że ktoś wykonuje magię śmierci, czego oczywiście nie polecam) . Można tez nosić talizmany ochronne, ochronne skrypty runiczne.
Dodatkowo:
  • podczas pracy z runami można palić świece lub kadzidła
  • wizualizować magiczny ochronny krąg i pracować w jego wnętrzu
  • podczas pracy z druga osobą – wizualizować cienką subtelną barierę pomiędzy wami, która przepuszcza tylko pozytywne rzeczy, a blokuje negatywne myśli wysyłane przez tą osobę, jej stres i energetyczne zanieczyszczenia
  • przede wszystkim wziąć podnosić własne wibracje poprzez afirmacje, medytacje, pozytywne myślenie, modlitwę, a wówczas to co złe nie będzie miało do nas łatwego dostępu

Ten temat pewnie nie został wyczerpany i wiele by można było jeszcze napisać, ale nie można za dużo naraz. Będziemy dodawać kolejne wskazówki, z czasem bardziej zaawansowane, bardziej skomplikowane rytuały. Na początek te wskazówki są najlepsze, byle tylko ich przestrzegać.

Całuję Was


Blanka


środa, 2 kwietnia 2014

MIĘDZY OSTARĄ A WIELKĄNOCĄ





Równonoc wiosenna, za nami. Pogoda dopisała wyjątkowo, więc spędziliśmy czas poza domem, a konkretnie w lesie, w Borach Tucholskich. Przed nami Wielkanoc - katolicki odpowiednik pogańskiego sabatu Ostara. O samych świętach napisze osobno. W dwóch słowach - jest to początek wiosny, święto symbolicznego zwycięstwa dnia (światła) nad nocą (mrokiem), święto płodności, rozkwitu, czas siewu. W naszym małym rodzinnym magicznym kręgu był/jest to czas kolejnego nowego początku, zatem dzień szczególny właśnie dla nas. Dodatkowo marcowy okres od pełni do nowiu (16 - 30. 03) zaprzągł nas mocno do pracy, tym razem tylko dla siebie. Życie nie szczędzi nam wyzwań, a teraz znów ciemna strona przypomniała o sobie w osobie całkiem niepozornego drobnego mężczyzny o rudych włosach. Lekcja pokory i dużo, dużo pracy, żeby posprzątać bałagan, który narobił. Pomimo, że moim głównym narzędziem są runy, tym razem sięgnęłam też do moich magicznych atrybutów oraz typowych odcinających i ochronnych rytuałów. Noc z 20 na 21 marca musieliśmy przecież przywitać we względnie spokojnej atmosferze. Ten wyjazd na łono natury naprawdę bardzo dobrze nam zrobił.  Ale po kolei: 

Najpierw należało przygotować dom. Szczegóły oczyszczającego rytuały podawałam już tutaj i teraz ponownie zachęcam do jego przeprowadzenia. Jeżeli ktoś nie zdążył przed równonocą. Co prawda, mamy teraz okres do pełni, księżyca przybywa, i zabiegi oczyszczające mogą być mniej skuteczne, ale po 29 kwietnia będzie można to oczyszczanie powtórzyć, np. 1 maja lub przed 10 maja czyli moim ulubionym świętem ziół. 

Potem my sami poddaliśmy się energetycznym zabiegom oczyszczającym i zabezpieczającym. 

Najkorzystniejszym momentem na najważniejszy rytuał była pełnia, więc oczyszczanie też było przeprowadzane dwa razy. Raz przed rytuałem, a potem tuz przed przesileniem ponownie. Akurat w naszym przypadku, w tej konkretnej sytuacji, to nie za często, na pewno w maju będzie kolejne. Ciągle jeszcze wraca do nas taka chmura szpilek energetycznych. Paliliśmy agnihotrę, potem rozkładaliśmy runy i to one wskazały nam ostatecznie drogę do zakończenia i rozwiązania naszych problemów. Okazało się nim wybaczenie i przeciwstawienie światła miłości - siłom mroku. Łagodność i miłość bezwarunkowa naprzeciw agresji i zawiści. Nasza praca jeszcze trwa, i może piszę dość chaotycznie, ale mam nadzieję, że zrozumiecie. Mam za sobą trudny okres. Nie trudny w sensie "ciężki do zniesienia", ale jak to się mawia na ciągłym "stendbaju" :) Teraz jest trochę lżej, więc postaram się nadrobić zaległości blogowe i mailowe. W tym miejscu pragnę serdecznie podziękować wszystkim za maile i za cierpliwość. Wszystkie medytacje wyślę niebawem. 
Teraz do Wielkanocy poodpoczywam i popiszę trochę.







środa, 20 listopada 2013

RUNA RAIDO I OCZYSZCZANNIE ENERGETYCZNE SAMOCHODU




Tak się przyjęło, że runa RAIDO oznacza ruch i przemieszczanie się. Kreśli się ją w skryptach ochronnych dla środków transportu, komunikacji, dla ochrony aut przed kradzieżą, wypadkiem, czy awarią, nosi jako talizman w podróży. To są takie ogólne porady, jakie możecie napotkać w różnego rodzaju publikacjach, czasopismach, w internecie. Ja trochę inaczej interpretuję tą runę i w innych runach widzę te wartości przypisane RAIDO, jednakże w magii (i nie wolno o tym zapominać) zwyczajowość, czyli pewien schemat działania zapisany w świadomości zbiorowej jest czynnikiem niezwykle istotnym. To wielkim magom zostawiam przełamywanie tych schematów bo mają ku temu i predyspozycje, i przede wszystkim gotowość wzięcia na siebie wszelkich konsekwencji własnych eksperymentów. I tak w interpretacjach mam swoje własne wizje i skojarzenia, jeżeli chodzi o runy, a RAIDO z wielką przyjemnością wizualizuję, gdy mam do przebycia pewną drogę (w znaczeniu trasy przejazdu oczywiście, nie w sensie duchowym), szczególnie, że lepsza pewnie ze mnie wróżka niż kierowca :)

To może zacznijmy od samego samochodu, nim przejdę do omawiania runy (bo potem może być już mniej motoryzacyjnie w moim wpisie). Zastanawialiście się kiedyś, jak to jest, że tą sama trasą może przejechać w ciągu dnia tysiąc samochodów, a tysiąc pierwszy będzie miał stłuczkę, awarię, czy inną nieprzyjemna przygodę? Ile czynników składa się na tą jedną sekundę, w której rusza cała lawina zdarzeń, prowadzących nieuchronnie do momentu tego gwałtownego … finału. Teraz są takie reklamy społeczne w telewizji, gdzie widzimy jak człowiek niewyspany, zdenerwowany wychodzi z pracy, kierowca kłóci się z kimś przez komórkę, naciska pedał gazu, pieszemu wylewa się kawa na płaszcz, gubi dokumenty, wchodzi nierozważnie na jezdnie i ….. dochodzi do wypadku. Tak to rzeczywiście działa na planie fizycznym – seria niefortunnych zdarzeń, drobnych zaniedbań, błędów.
Dodatkowo jeszcze astrolog powie: no, ta osoba nie powinna dziś wychodzić z domu, bo z powodu pewnych układów astrologicznych, numerologicznych, była dziś rozdrażniona, rozproszona, miała wydłużony czas reakcji na bodźce zewnętrzne. To się na pewno zgadza.
Radiesteta, zapewne nierzadko rozpozna na danym odcinku drogi krzyżówkę zadrażnień geopatycznych, która powoduje, że tak osłabiona osoba zaraz po wjechaniu czy wejściu w tą strefę utraci równowagę energetyczną i co za tym idzie, jasność myślenia, refleks, może też nieświadomie wykonać pewne ruchy (np. ręką) prowadzące do utraty panowania nad pojazdem. To też prawda. Jest to możliwe.
Istnieją też tak zwane czarne punkty (nie zawsze oznaczone tablicami ostrzegawczymi) gdzie wydarzyło się w ciągu … iluś tam lat dużo wypadków, być może zginęło wiele osób, tutaj też np. jasnowidz, czy bioenergoterapeuta zauważyć może pewne nagromadzenie powiedzmy negatywnej energii, być może też bytów astralnych, może nawet całe tzw. szlaki astralne po których przemieszczają się te istoty. Bioenergoterapeuci i jasnowidze często mówią o takich miejscach, gdzie przecinają się światy materialny i nie materialny, nie będę się w to zagłębiać, gdyż nie jestem specjalistką w tej dziedzinie, ale na pewno spotkaliście się już z takimi informacjami. Zakładam, że tekst ten czytają osoby zainteresowane ezoteryką, światem duchowym i tym co widzialne i niewidzialne, jak mówi nasza wiara. Ja wierzę, że wiele jest takich miejsc kumulacji rożnych energii i bytów, zwłaszcza, że mamy za sobą też wiele wojen i powstań, gdzie ludzie ginęli masowo i nagle, wiele bezimiennych mogił po lasach jest tego dowodem i pamiątką do dziś. No, a my poruszamy się po tym świecie właściwie niewidomi, nieświadomi tego co nas otacza, bo bardzo niewiele osób ma dar widzenia energii. I tutaj udało mi się dotrzeć już prawie do sedna, do tego do czego zmierzałam. Czynników jest wiele, i nie sposób wszystkie wyeliminować, dlatego chętnie wozimy w samochodach talizmany, amulety, chociażby obrazek i modlitwę do św. Krzysztofa, patrona podróży i tych fizycznych i duchowych. Ja najbezpieczniej się czuję pod opieką mojego Anioła Stróża i to właśnie krótka modlitwa jest dla mnie najcenniejszym talizmanem. Talizmanem, którego nie zgubię, bo noszę go w swoim sercu.
Ale coś na pewno możemy jeszcze zrobić, ja nie byłabym sobą, gdybym nie szukała dalej.
Poza zamiłowaniem do run, mam też inne zainteresowania, skończyłam kurs feng shui. Właściwie, to trudno nazwać kursem, bo była to blisko 3 letnia nauka i praktyka zakończona egzaminami i dyplomem. To bardzo stare i tradycyjne feng shui, nie mające wiele wspólnego z poradami gazetowymi, tupu róg obfitości, zdrowia itp. Może kiedyś coś o tym napiszę, ale nie dziś. Nawiasem mówiąc poznałam też i tutaj pewna metodę, związaną z doborem koloru samochodu do naszego ukrytego żywiołu (z urodzenia) tak zwanego żywiołu nayin … Działa, mój kolor to czerwony, i najlepiej w takim samochodzie się czuję. Mój mąż w każdym czerwonym samochodzie natychmiast zasypia. Tak na marginesie, he he.
W każdym razie, mój nauczyciel często lubił opowiadać o swoim przyjacielu, bioenergoterapeucie ( obaj panowie bardzo znani w środowisku, ale nie będę podawać nazwisk jeśli pozwolicie). Ten przyjaciel chwalił się, że „widzi”, który samochód będzie miał w najbliższym czasie jakiś wypadek, czy stłuczkę. Dosłownie opisywał to jako taką ciemną masę, ciemną brunatna energię, która ciągnie się jak smuga za samochodem. Tłumaczył to tym, że samochody wjeżdżając w takie obszary o których pisałam wcześniej, zbierają część energii tych obszarów i wloką ją za sobą dalej. Potem dobierają kolejne i kolejne i tak kumuluje się właśnie to co on widzi (jako jasnowidz) w postaci brunatnej smugi przyklejonej do samochodu. I kiedy zagęszczenie tej energii przybierze wartość krytyczną, to dokładnie tak jak uderzamy wahadło o szklankę w celu odpromieniowania, samochód musi uderzyć o coś, by uziemić tą energię. To może taki mało fachowy język, ale chciałam obrazowo opisać ten cały mechanizm. To tez ma jakiś sens. Nawiasem mówiąc jest to też powód, dla którego feng shui stoi na stanowisku, że absolutnie nie wolno nam mieszkać a tym bardziej spać w pomieszczeniu nad garażem, gdyż ta cała zebrana z drogi negatywna energia paruje sobie spokojnie w nocy do góry, a my to wszystko wchłaniamy i potem się dziwimy, że chorujemy. Jest takie powiedzenie „ale źle wyglądasz, jakbyś nad garażem spał”.

W tym miejscu pewnie się zgodzicie, że przyda się rytuał, o którym wspomniałam w tytule, czyli oczyszczanie energetyczne samochodu co jakiś czas, żeby się tego balastu pozbyć. (zanim sam się zechce wytrącić z naszej karoserii)

Robimy to bardzo podobnie jak oczyszczanie domu, o którym pisałam wcześniej. Zaczynamy od umycia samochodu. Woda ma bardzo silne działanie oczyszczające, zwłaszcza jeżeli dodamy polecenie mentalne (czyli wyraźną intencję) oczyszczenia energetycznego. Spłukując wodą samochód, wizualizujemy jak wraz z brudem spłukujemy zabrudzenia energetyczne, które spływają i pochłania je ziemia, która je neutralizuje. Dodatkowym sposobem jest wszelkiego rodzaju oklepywanie, ostukiwanie karoserii, można użyć do tego przyrządów magicznych takich jak dzwonki, wahadła metalowe, kryształowe …. albo po prostu robimy to ręką. Wewnątrz dobrze jest samochód okadzić białą szałwią, kadzidłami kościelnymi (można je kupić w sklepie z dewocjonaliami), żywicznymi, czy miotełką piołunową, lawendową – również z intencja oczyszczenia energetycznego. Podobny skutek oczyszczający przynosi tradycyjne już, zwłaszcza w małych miejscowościach, święcenie np. wozów strażackich czy maszyn rolniczych podczas świąt, jak dożynki, dzień strażaka itp. Na koniec, można zastosować właśnie skrypt runiczny, czy inny amulet, by zabezpieczyć auto, ale wiadomo, że takie oczyszczanie warto przeprowadzać co jakiś czas. Warto na pewno też prosić opiekunów duchowych o opiekę, i warto się tej opiece powierzyć, ale pamiętajcie, że przy dzisiejszej technologii, przy prędkościach jakie możecie rozwijać, samochód to potężne narzędzie i z wielką odpowiedzialnością należy z niego korzystać.

Wpis wyszedł tak obszerny, że pozwolę sobie zakończyć w tym miejscu. O samej runie RAIDO napisze w następnym poście.


No i życzę udanych podróży – zarówno tych duchowych, jak geograficznych.