środa, 20 listopada 2013

RUNA RAIDO I OCZYSZCZANNIE ENERGETYCZNE SAMOCHODU




Tak się przyjęło, że runa RAIDO oznacza ruch i przemieszczanie się. Kreśli się ją w skryptach ochronnych dla środków transportu, komunikacji, dla ochrony aut przed kradzieżą, wypadkiem, czy awarią, nosi jako talizman w podróży. To są takie ogólne porady, jakie możecie napotkać w różnego rodzaju publikacjach, czasopismach, w internecie. Ja trochę inaczej interpretuję tą runę i w innych runach widzę te wartości przypisane RAIDO, jednakże w magii (i nie wolno o tym zapominać) zwyczajowość, czyli pewien schemat działania zapisany w świadomości zbiorowej jest czynnikiem niezwykle istotnym. To wielkim magom zostawiam przełamywanie tych schematów bo mają ku temu i predyspozycje, i przede wszystkim gotowość wzięcia na siebie wszelkich konsekwencji własnych eksperymentów. I tak w interpretacjach mam swoje własne wizje i skojarzenia, jeżeli chodzi o runy, a RAIDO z wielką przyjemnością wizualizuję, gdy mam do przebycia pewną drogę (w znaczeniu trasy przejazdu oczywiście, nie w sensie duchowym), szczególnie, że lepsza pewnie ze mnie wróżka niż kierowca :)

To może zacznijmy od samego samochodu, nim przejdę do omawiania runy (bo potem może być już mniej motoryzacyjnie w moim wpisie). Zastanawialiście się kiedyś, jak to jest, że tą sama trasą może przejechać w ciągu dnia tysiąc samochodów, a tysiąc pierwszy będzie miał stłuczkę, awarię, czy inną nieprzyjemna przygodę? Ile czynników składa się na tą jedną sekundę, w której rusza cała lawina zdarzeń, prowadzących nieuchronnie do momentu tego gwałtownego … finału. Teraz są takie reklamy społeczne w telewizji, gdzie widzimy jak człowiek niewyspany, zdenerwowany wychodzi z pracy, kierowca kłóci się z kimś przez komórkę, naciska pedał gazu, pieszemu wylewa się kawa na płaszcz, gubi dokumenty, wchodzi nierozważnie na jezdnie i ….. dochodzi do wypadku. Tak to rzeczywiście działa na planie fizycznym – seria niefortunnych zdarzeń, drobnych zaniedbań, błędów.
Dodatkowo jeszcze astrolog powie: no, ta osoba nie powinna dziś wychodzić z domu, bo z powodu pewnych układów astrologicznych, numerologicznych, była dziś rozdrażniona, rozproszona, miała wydłużony czas reakcji na bodźce zewnętrzne. To się na pewno zgadza.
Radiesteta, zapewne nierzadko rozpozna na danym odcinku drogi krzyżówkę zadrażnień geopatycznych, która powoduje, że tak osłabiona osoba zaraz po wjechaniu czy wejściu w tą strefę utraci równowagę energetyczną i co za tym idzie, jasność myślenia, refleks, może też nieświadomie wykonać pewne ruchy (np. ręką) prowadzące do utraty panowania nad pojazdem. To też prawda. Jest to możliwe.
Istnieją też tak zwane czarne punkty (nie zawsze oznaczone tablicami ostrzegawczymi) gdzie wydarzyło się w ciągu … iluś tam lat dużo wypadków, być może zginęło wiele osób, tutaj też np. jasnowidz, czy bioenergoterapeuta zauważyć może pewne nagromadzenie powiedzmy negatywnej energii, być może też bytów astralnych, może nawet całe tzw. szlaki astralne po których przemieszczają się te istoty. Bioenergoterapeuci i jasnowidze często mówią o takich miejscach, gdzie przecinają się światy materialny i nie materialny, nie będę się w to zagłębiać, gdyż nie jestem specjalistką w tej dziedzinie, ale na pewno spotkaliście się już z takimi informacjami. Zakładam, że tekst ten czytają osoby zainteresowane ezoteryką, światem duchowym i tym co widzialne i niewidzialne, jak mówi nasza wiara. Ja wierzę, że wiele jest takich miejsc kumulacji rożnych energii i bytów, zwłaszcza, że mamy za sobą też wiele wojen i powstań, gdzie ludzie ginęli masowo i nagle, wiele bezimiennych mogił po lasach jest tego dowodem i pamiątką do dziś. No, a my poruszamy się po tym świecie właściwie niewidomi, nieświadomi tego co nas otacza, bo bardzo niewiele osób ma dar widzenia energii. I tutaj udało mi się dotrzeć już prawie do sedna, do tego do czego zmierzałam. Czynników jest wiele, i nie sposób wszystkie wyeliminować, dlatego chętnie wozimy w samochodach talizmany, amulety, chociażby obrazek i modlitwę do św. Krzysztofa, patrona podróży i tych fizycznych i duchowych. Ja najbezpieczniej się czuję pod opieką mojego Anioła Stróża i to właśnie krótka modlitwa jest dla mnie najcenniejszym talizmanem. Talizmanem, którego nie zgubię, bo noszę go w swoim sercu.
Ale coś na pewno możemy jeszcze zrobić, ja nie byłabym sobą, gdybym nie szukała dalej.
Poza zamiłowaniem do run, mam też inne zainteresowania, skończyłam kurs feng shui. Właściwie, to trudno nazwać kursem, bo była to blisko 3 letnia nauka i praktyka zakończona egzaminami i dyplomem. To bardzo stare i tradycyjne feng shui, nie mające wiele wspólnego z poradami gazetowymi, tupu róg obfitości, zdrowia itp. Może kiedyś coś o tym napiszę, ale nie dziś. Nawiasem mówiąc poznałam też i tutaj pewna metodę, związaną z doborem koloru samochodu do naszego ukrytego żywiołu (z urodzenia) tak zwanego żywiołu nayin … Działa, mój kolor to czerwony, i najlepiej w takim samochodzie się czuję. Mój mąż w każdym czerwonym samochodzie natychmiast zasypia. Tak na marginesie, he he.
W każdym razie, mój nauczyciel często lubił opowiadać o swoim przyjacielu, bioenergoterapeucie ( obaj panowie bardzo znani w środowisku, ale nie będę podawać nazwisk jeśli pozwolicie). Ten przyjaciel chwalił się, że „widzi”, który samochód będzie miał w najbliższym czasie jakiś wypadek, czy stłuczkę. Dosłownie opisywał to jako taką ciemną masę, ciemną brunatna energię, która ciągnie się jak smuga za samochodem. Tłumaczył to tym, że samochody wjeżdżając w takie obszary o których pisałam wcześniej, zbierają część energii tych obszarów i wloką ją za sobą dalej. Potem dobierają kolejne i kolejne i tak kumuluje się właśnie to co on widzi (jako jasnowidz) w postaci brunatnej smugi przyklejonej do samochodu. I kiedy zagęszczenie tej energii przybierze wartość krytyczną, to dokładnie tak jak uderzamy wahadło o szklankę w celu odpromieniowania, samochód musi uderzyć o coś, by uziemić tą energię. To może taki mało fachowy język, ale chciałam obrazowo opisać ten cały mechanizm. To tez ma jakiś sens. Nawiasem mówiąc jest to też powód, dla którego feng shui stoi na stanowisku, że absolutnie nie wolno nam mieszkać a tym bardziej spać w pomieszczeniu nad garażem, gdyż ta cała zebrana z drogi negatywna energia paruje sobie spokojnie w nocy do góry, a my to wszystko wchłaniamy i potem się dziwimy, że chorujemy. Jest takie powiedzenie „ale źle wyglądasz, jakbyś nad garażem spał”.

W tym miejscu pewnie się zgodzicie, że przyda się rytuał, o którym wspomniałam w tytule, czyli oczyszczanie energetyczne samochodu co jakiś czas, żeby się tego balastu pozbyć. (zanim sam się zechce wytrącić z naszej karoserii)

Robimy to bardzo podobnie jak oczyszczanie domu, o którym pisałam wcześniej. Zaczynamy od umycia samochodu. Woda ma bardzo silne działanie oczyszczające, zwłaszcza jeżeli dodamy polecenie mentalne (czyli wyraźną intencję) oczyszczenia energetycznego. Spłukując wodą samochód, wizualizujemy jak wraz z brudem spłukujemy zabrudzenia energetyczne, które spływają i pochłania je ziemia, która je neutralizuje. Dodatkowym sposobem jest wszelkiego rodzaju oklepywanie, ostukiwanie karoserii, można użyć do tego przyrządów magicznych takich jak dzwonki, wahadła metalowe, kryształowe …. albo po prostu robimy to ręką. Wewnątrz dobrze jest samochód okadzić białą szałwią, kadzidłami kościelnymi (można je kupić w sklepie z dewocjonaliami), żywicznymi, czy miotełką piołunową, lawendową – również z intencja oczyszczenia energetycznego. Podobny skutek oczyszczający przynosi tradycyjne już, zwłaszcza w małych miejscowościach, święcenie np. wozów strażackich czy maszyn rolniczych podczas świąt, jak dożynki, dzień strażaka itp. Na koniec, można zastosować właśnie skrypt runiczny, czy inny amulet, by zabezpieczyć auto, ale wiadomo, że takie oczyszczanie warto przeprowadzać co jakiś czas. Warto na pewno też prosić opiekunów duchowych o opiekę, i warto się tej opiece powierzyć, ale pamiętajcie, że przy dzisiejszej technologii, przy prędkościach jakie możecie rozwijać, samochód to potężne narzędzie i z wielką odpowiedzialnością należy z niego korzystać.

Wpis wyszedł tak obszerny, że pozwolę sobie zakończyć w tym miejscu. O samej runie RAIDO napisze w następnym poście.


No i życzę udanych podróży – zarówno tych duchowych, jak geograficznych.  

1 komentarz: